sobota, 20 października 2012

Cicha furia- eksperyment więzienny

Wstawiam link do bardzo przydatnej strony, która w języku angielskim, ale w bardzo przystępny i jasny sposób przedstawia różne psychologiczne zagadnienia: psychology course

Stanfordzki eksperyment więzienny dobitnie pokazuje, co się może stać, gdy zwyczajni, przyzwoici ludzie znajdą się w złej sytuacji. Latem 1971 roku Philip G. Zimbardo z Craigiem Haneyem i Curtisem Banksem wybrali zdrowych, psychicznie zrównoważonych studentów, których losowo podzielili na „więźniów” i „strażników”. Zamknęli ich w symulowanym więzieniu urządzonym w piwnicach Uniwersytetu Stanforda. Już po sześciu dniach studenci przeobrazili się w okrutnych, sadystycznych „strażników” i zniewolonych, załamanych „więźniów”. Badacze zakończyli eksperyment, aby uchronić „więźniów” przed głębszymi zaburzeniami.


Stanfordzki eksperyment więzienny uznawany jest za bodaj najsłynniejszy ze wszystkich przeprowadzonych eksperymentów psychologicznych. Spotkał się z powszechną krytyką w środowisku badaczy, zarzucających jego organizatorom zarówno złamanie wszelkich norm etycznych, jak i formalne błędy metodologiczne.

Serdecznie polecam wszystkim zainteresowanym tym tematem obejrzenie filmu "Das Experiment"

Gatunek: Dramat, thriller psychologiczny
Rok produkcji: 2000
Reżyser: Oliver Hirschbiegel
Scenariusz: Don Bohlinger, Christoph Darnstaedt, Mario Giordano
Czas: 120 min, 3,283 m 


Niżej przedstawiam recenzję z miesięcznika KINO:



Eksperyment


W roku 1971 na Uniwersytecie Stanforda w Palo Alto przeprowadzono następujący eksperyment. Grupę mężczyzn zaproszono do makiety więzienia - jedni jako więźniowie, drudzy jako strażnicy mieli tam spędzić dwa tygodnie. Chociaż kraty były symboliczne i strażnikom zakazano używania przemocy, grupa "więźniów" niemal intuicyjnie wczuła się w rolę, zaś "strażnicy' szybko przeszli od słów do czynów. Sytuacja stała się tak napięta, że prowadzący eksperyment Philip G. Zimbardo przerwał go po sześciu zaledwie dniach. Eksperyment stanfordski odbił się głośnym echem nie tylko w środowisku psychologów-behawiorystów. Chodziło w nim wprawdzie o badanie wpływu więzienia na psychikę osadzonych, ale wnioski łatwo uogólnić: w określonym miejscu i czasie człowiek postępuje tak, jak oczekuje tego od niego zbiorowość, innymi słowy - wyznaczona rola społeczna determinuje nasze postępowanie.

Więzienie z Palo Alto wydaje się wymarzonym wręcz tematem na film, dziwne więc, że trzeba było aż 30 lat, aby taki film powstał. Nakręcił go Niemiec, Oliver Hirschbiegel, w Niemczech i z niemiecką obsadą, co - oprócz uniwersalnych konstatacji - zyskało znaczenie dodatkowe. Fabuła została osnuta na książce zainspirowanej badaniami Zimbardo, ale czerpie z doskonale znanego kanonu filmu więziennego ze wszystkimi jego atrybutami - sytuacją zamknięcia, pozbawianiem godności, wreszcie gwałtem i przemocą. Początkowo reżyser próbuje uciec przez schematem gatunkowym, ale w pewnej chwili załamuje się i wraca na utartą ścieżkę. Mamy więc wspomniany eksperyment, mamy też hardego bohatera (Mortiz Bleibtreu), który nie tylko przeciwstawia się strażnikom, ale i nawołuje do buntu, mamy też sadystycznego strażnika (Justus von Dohnanyi), który przejmuje inicjatywę. Ostatecznie eksperyment psychosocjologiczny zamienia się w konflikt pomiędzy dwoma silnymi jednostkami, które nie tyle walczą między sobą, ile o rząd dusz, a całość zwyczajnie rozpływa się w zgranych do cna schematach.

Jakkolwiek film nie wnosi niczego zasadniczo nowego do wiedzy o życiu za kratami, Hirschbiegel postarał się o mocne kino dla ludzi o silnych nerwach, z wyrazistymi kreacjami, zwłaszcza katalizującego konflikty Moritza Bleibtreua. Szkoda, że reżyser zatrzymał się w pół drogi i nie kazał swoim bohaterom zamienić się rolami, zadając widzom dodatkową zagadkę: będą świadkami kolejnej przemiany czy świadomej zemsty?

Pozostaje jeszcze znaczenie kwestii narodowości twórców filmu. Wraz z narastającą bezwzględnością strażników, odzianych w charakterystyczne uniformy, przychodzi na myśl powracający często, choć ostatnio jakby rzadziej, problem odpowiedzialności i współudziału całego narodu niemieckiego za zbrodnie hitlerowskie. Wprawdzie film Hirschbiegla nie mówi o tym więcej niż klasyczny "Kapitan z Köpenick" Carla Zuckmayera, ale już samo przypomnienie sprawy godne jest odnotowania.

(kr)

Żródło: miesięcznik KINO 21.01.2003

czwartek, 18 października 2012

Początki są najtrudniejsze.

Na miły początek pracy z blogiem chcę wszystkim odwiedzającym ciekawe wystąpienie pisarki Jenny McCarthy na temat małżeństwa i miłości. Nie jest to przemówienie bardzo naukowe, ale przecież nie zawsze psychologia musi się kojarzyć z czymś niesamowicie poważnym i naukowym.
 Mam nadzieję, że spodoba się większości ze względu na luźny temat i gawędziarski sposób mówienia autorki.
Jenna McCarthy: "What you don't know about marriage".